To mój jedyny obraz, który przedstawia postać- twarz. Generalnie nie potrafię malować ludzi, kwiatów- czyli czegoś, co jest w rzeczywistości. W szkole z rysunków miałam zawsze 4. A uczniowie dzielili się na dwie grupy: tych, co mieli 5 ( czyli ładnie rysowali) i tych co mieli 4 ( eeeeee..... pozostali, czyli szkoda mówić)
Pewnego razu, moja przyjaciółka Beata poprosiła mnie, abym namalowała coś dla małej Irenki.
Irenka to ciężko chora, wtedy 3 letnia dziewczynka, dla której Beata organizowała koncert charytatywny. Zbieraliśmy pieniądze na operację. Irenka ma spalony przełyk, jest po kilkudziesięciu operacjach i pojawiał się możliwość odtworzenia przełyku.... z jelita Irenki. Operacji podjął się Lekarz z Warszawy, za darmo! Potrzebne były jednak pieniądze na dojazd i inne niezbędne rzeczy.
Usiadłam więc do malowania, myśląc o tej dzielnej małej tak ciężko doświadczone przez los dziewczynce.
Namalowałam twarz kobiety- sama byłam zdumiona, jak niezwykły obraz powstał. I przyszło mi do głowy, że właśnie tak wygląda Anioł Irenki.
Skąd wiem?
Dokładnie tak samo, jak jedno z dzieci w przedszkolu, którym pani zadała zadanie: narysuj, co chcesz.
Pani podchodziła do dzieci i pytała, co rysują, a pewna dziewczynka odpowiedziała: " rysuję Boga."
" A skąd wiesz, jak wygląda Bóg?"- zapytała pani.
" Jak namaluję, to będę wiedziała"- odpowiedziała dziewczynka
Dodam tylko, że bardzo bardzo trudno było mi się rozstać z tym obrazem- podobno artyści tak mają. Do tej pory, obdarowując moich przyjaciół, znajomych, nie doświadczyłam tego.
p.s. Irenka, gdy zobaczyła ten obraz, zaklaskała w rączki i krzyknęła z uśmiechem: "ooooooooooo"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz